Kupiłam sobie kwiatki do kuchni. Wrzosy. Lubię mieć je w wiszących doniczkach między oknami w kuchni. Doniczki są dość małe i zawsze kiedy chcę jakieś kwiatki do nich wsadzić muszę znaleźć dobry rozmiar. Znalazłam w jednym ze sklepów takie, które wydawały mi się odpowiednie, kupiłam zadowolona,

no i klapa…

Byłam pewna, że będą pasować (zgadnijcie czy zmierzyłam średnicę…) i kupiłam. W domu okazało się, że jednak są za duże.

Nie były drogie – w promocji jedna doniczka kosztowała 2,99, ale… Jasne, że przecież nie jest to żadna tragedia, ale nie było to moje pierwsze niepowodzenie tego dnia. Bogiem a prawdą dzień, pod wieloma względami, cały był niepowodzeniem i na dodatek nawet głupie kwiatki były przeciwko mnie. Stały z boku stołu w produkcyjnych szarobrązowych doniczkach owinięte reklamówką ze sklepu. Dwa dni tak stały. Za duże doniczki. Nic się z tym nie da zrobić. A ja coraz bardziej zła.

Was też takie drobnostki potrafią wyprowadzić z równowagi?

Teraz On. Na białym koniu. Patrzcie:

Hej, a może byś przesadziła te wrzosy do mniejszych doniczek?

Nie da się, nie ma szans, bo mają za dużo korzeni.

Szczerze mówiąc musiałam trochę walczyć z irytacją. Kwiatki przesadza się raczej do większych doniczek niż do mniejszych. Każdy to wie przecież. Ale wytrzymałam. To nawet miłe przecież, że Ktoś w ogóle o tych moich kwiatkach myśli, nie?

(Chwila przerwy, drobny hałas w kuchni)

Ty, ale one przecież tylko troszkę wystają. Można to czymś zakryć. Masz przecież różne sznureczki takie tam.

Tadam! Jasne, że tak można zrobić. Że też o tym nie pomyślałam! Oklaski

I tak sobie myślę

– jak strasznie łatwo zamknąć się w swojej złości i rozczarowaniu, że coś jest nie tak jak zaplanowałam, że będzie. Nie ma żadnego wyjścia z takiej sytuacji, a przynajmniej go nie widać. I to „nie widać” wyprowadza mnie z równowagi i nie pozwala nie tylko się skupić, ale czasem nawet w ogóle myśleć o rozwiązaniu. Przynajmniej ja tak mam. Doniczki są za duże i NIC NIE DA SIĘ Z TYM ZROBIĆ. Tylko czy aby na pewno?

Gdy zamykają się jedne drzwi do szczęścia, otwierają się inne, ale my patrzymy na pierwsze drzwi tak długo, że nie widzimy tych drugich.

Helen Keller

I w rzeczach ważnych i w tych mało istotnych, jak moje kwiatki w kuchni warto pamiętać o tej perspektywie. Może zwłaszcza wtedy, kiedy okazuje się, że trzeba zmienić plany w ważnych kwestiach. I wtedy naprawdę nie jest to łatwe. Zwłaszcza kiedy dotyczy naszego zdrowia, najbliższych. Aż nas skręca z rozczarowania, złości, żalu i jest w nas coś, co każe wpatrywać się z uporem w te zamknięte drzwi.

Kiedy się jednak uda, kiedy odwrócimy od nich oczy – satysfakcja gwarantowana. I to tym większa im większej sprawy dotyczy.

A moje wrzosy wyglądają tak:

PS. Jest piękny film o Helen Keller. Była głucha i niewidoma, więc kiedy mówi coś takiego jak powyższy cytat, ma to swoją wagę. Film jest w płatnej wersji YT i tylko po angielsku niestety, ale bardzo polecamy – The Miracle Worker