Stara Fotografia

Znalazłam ostatnio takie zdjęcie. Leżało sobie wsunięte między jakieś papiery. Dokładniej to Szanowny Małżonek znalazł.

Minęło właśnie 45 lat od dnia, w którym je zrobiono. Pamiętam to dość dokładnie, bo było to dzień przed moimi urodzinami, czyli 30 maja, a jego robieniu towarzyszyło wiele emocji. W końcu było to pierwsze prawdziwe, poważne zdjęcie. Miało być dla babci i dziadka i do szkolnej legitymacji. Do dziś pamiętam te kokardy w kratkę; były kolorowe, błyszczące i bardzo je lubiłam, chociaż drapały w szyję…

Dokładnie tak. To ja jestem na tym zdjęciu. We własnej osobie. Ja i nie-ja. Co takiego się stało, że patrząc w lustro widzę teraz kogoś tak bardzo innego niż wtedy?

To się chyba nazywa „kawał życia”.

Oj tak. Kawal życia dzieli mnie od tego zdjęcia. I z jednej strony aż dziwne, że tyle lat już minęło. Kiedy było robione to zdjęcie moją małą główkę zaprzątała przede wszystkim myśl o czekającym mnie pójściu do szkoły. Teraz patrzę na nie niemal z rozrzewnieniem. Ale z drugiej strony… Jak pomyślę o tym jaką drogę przeszłam, co udało mi się zrobić, ile przeżyłam… No gdzieś to trzeba upchnąć. Musiało przecież trochę lat minąć, prawda? Ta dziewczynka nie dałaby przecież rady, musiała dorosnąć.

Ludzie, których dopiero miała spotkać… – jakiż ogrom różnych osób miał, i ma nadal, wpływ na mój sposób myślenia i na moje decyzje, sposób w jaki postępuję! Pomysł, żeby o Nich wszystkich napisać, albo choćby wymienić z imienia, wydaje się być karkołomny. A jakbym jeszcze miała napisać co i dlaczego Im zawdzięczam, nie starczyłoby internetu! A i tak przecież zapewne nie o wszystkich pamiętam! Swoją drogą to niesamowite jaki wpływ ma czasem konkretne słowo czy gest, rozmowa, chwila uwagi czy nawet zwykły uśmiech, prosta życzliwość. Ich brak też niestety ma ogromny wpływ, ale dziś przecież nie o tym.

Cała nasza wielka historia o tym, że naprawdę Dobrze Nam Razem. Autobusowy przystanek, spacery wzdłuż tramwajowych torów, rozmowy, trzymanie się za ręce, plecak pełen jesiennych kasztanów, ważne decyzje, trudne wybory, lepsza i gorsza codzienność. A dziewczynka coraz większa (i mądrzejsza miejmy nadzieję).

Podróże – nie było tego imponująco dużo, ale Asia ze zdjęcia na górze dopiero miała jechać na swoje pierwsze zimowisko do Sandomierza i nic jeszcze na ten temat nie wiedziała. Kolonie, wczasy z mamą, obozy i samotne wyprawy. Potem wspólne wyprawy z Ukochanym, w których rozsmakowujemy się ostatnio znowu, wyjazdy z dziećmi, a teraz już bez dzieci, niedługo może nawet z wnukami? Morza, nawet ocean, marmurowe góry i takie zupełnie zwykłe wzgórza, lasy, parki, jeziora, zamki, pałace, wioski i miasta. Dziewczynka ze zdjęcia z zapałem oglądała mamine książki z obrazkami, ale chyba nawet nie przypuszczała, że będzie spacerować niektórymi z dróg, które ją tak fascynowały. Czy marzyła? O, tak!

Doświadczenia – jasne, nie wszystko oczywiście to cud, miód i orzeszki. Między różami zdarzały się ciernie, a droga pod górę bywała bardzo męcząca. Kilka razy spadłam i się potłukłam. Prawda, ale to co przeżyłam, ukształtowało to, kim jestem. Bez błędów i porażek byłabym pewnie kimś zupełnie innym.

Jednym słowem życie.

I wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka:)