Indiański wigwam bez ścian. Jak nie można, jak można? 🙂
Zrobił się dziś 3 sierpnia, czyli mamy połowę wakacji. Pogoda jak marzenie (przynajmniej moje) o wakacjach – koło 30 stopni i słońce. Wcześniej było chłodniej i padało, więc nie mam wyrzutów sumienia, że teraz to ja się cieszę. O narzekaniu na pogodę kiedyś już było – nigdy jeszcze nie było tak mokrego/zimnego/wietrznego/gorącego lata jak to, które mamy teraz (niepotrzebne skreślić). Ostatnio usłyszałam, że „gorąco – nie mogę wytrzymać – taki upał” to stan umysłu, bo człowiek generalnie jest przystosowany do radzenia sobie w takich temperaturach. Już, już chciałam radośnie przyklasnąć, kiedy pomyślałam o tym, że jeśli tak, to „zimno – nie mogę wytrzymać – taki mróz” też może jest stanem umysłu… No i rzecz na razie pozostaje nierozstrzygnięta. Tym lepiej, że teraz jednak jest ciepło. 
No ale do rzeczy. Kilka osób w młodym wieku dzieliło się ze mną ostatnio tym, że niby są wakacje, ale jest strasznie nudno. Najpierw – tu rozlega się głęboki dźwięk dudnienia, ponieważ biję się w pierś – pomyślałam sobie, że tak to już jest z tą współczesną młodzieżą. 10 minut offline i się nudzą. Ale zatrzymałam się z wnioskami i poprzyglądałam wakacyjnemu wypoczynkowi i rozmowom o nim. Cóż się okazało?
Otóż mam podejrzenie, że przynajmniej w dużym stopniu ktoś te dzieciaki tego…nauczył!!!
Dlaczego tak straszna myśl zrodziła się w moim umyśle?
Otóż dlatego:
scenka 1
* rodzice w liczbie 2, dziecko w liczbie 1, wiek (dziecka) jakieś 5, może 6 lat
* okoliczności przyrody sprzyjające – słonko, piasek, jezioro z całkiem czystą plażą i wodą, dość płytko przy brzegu.
– Mamo! ja chcę iść do wody! 
– Daj mi spokój!, Poproś tatę, ja się teraz opalam, tyle co się kremem posmarowałam.
– Tato…
– Czekaj, czytam
Mija 30 sekund, może minuta
– Tato!..
– Weź tu masz grę, daj mi chwilę spokoju chociaż.
Kurtyna. 
Oklaski… 🙁
scenka 2
Dwie panie w sklepie, obie w wieku około 35-40 lat.
– I co, opowiadaj jak było w tej Chorwacji!
– No Chorwacja, jak Chorwacja. Niby fajne plaże, no i jest pogoda, nie to co nad naszym morzem, wiesz. O rany! pamiętasz jak byłyśmy z chłopakami, czekaj jak on się nazywał… Krzysiek, tak!
– No, pamiętam, tak Krzysiek! To był wariat. Zimno jak szlag a on całą ekipę wyciągnął na plażę. Wszyscy się kąpaliśmy a ludzie patrzeli jak na idiotów. 
– No… kiedyś to były wakacje…
Też kurtyna. I też oklaski. 
Coś się z nami dzieje, i nie jest to nic dobrego. Kiedy kąpaliśmy się w zimnym morzu tydzień temu wiele osób pytało czy upadliśmy na głowę, bo tak zimno, a my w wodzie. Wczoraj byliśmy w górach i… pytano nas czy serio chce nam się w taki upał. 18 stopni to nie są mrozy, a 28 nie grozi natychmiastowym udarem. No w zasadzie można było obejrzeć cały sezon ulubionego serialu, tylko po co?
Jeśli się nie wysilimy, nie będziemy mieli fajnych wakacji, nawet jeśli kosztem całorocznej pracy sporo za nie zapłacimy. Może i nawet odpoczniemy w jakiś sposób, ale czy będziemy mieli co wspominać w listopadzie? A za kilka lat? 
W połowie wakacji mam w związku z tym propozycję:
Zróbmy coś naprawdę fajnego. To jest możliwe w każdym miejscu i w każdą pogodę.
Kilkoro z moich znajomych i przyjaciół tak właśnie postanowiło i robi to.
– Główny Szlak Beskidzki w 21 dni. Plecaki i wędrówka. Szacun! Kto z nas nie miał kiedyś tego w planach?
– Kilka krótkich wypadów „tam, gdzie nigdy jeszcze nie byliśmy” po okolicy (w tym roku nie ma urlopu…:( ) w weekendy
– „przechodzimy, ale nigdy nie zwiedziliśmy”- odkryj swoją okolicę
– nastolatek i wakacje w domu – spotkania z przyjaciółmi, deskorolka i „ułożę kostkę Rubika, tym razem mi się uda!”
Jaki jest Twój pomysł?