W ostatnich dwóch tygodniach nic się tu nie pojawiło. Powodów było wiele – dwa duże zamieszania – jedno zdrowotne, i drugie, spowodowane wyjazdami, długim weekendem i mnóstwem zajęć. Zawsze po takiej dłuższej przerwie mam problem – o czym pisać. Z jednej strony dzieje się wokół mnie wiele. Może nie aż tyle, co w domach, w których mieszkają małe dzieci – codziennie nowe umiejętności, nowe słowa, nowe skojarzenia. Ale jednak dzieje się wiele. Jest o wiele spokojniej, jeden, czy drugi etap mamy za sobą, i choć nadal żywe, jednak zajmują miejsca w naszej pamięci a nie codzienności. Ta właśnie pamięć, wspólna historia, jest podstawą tego, kim jesteśmy dzisiaj. Ostatnio Janusz pisał o swoich wspomnieniach ( dobre wspomnienia ), chwilach, które miały wpływ na to kim jest dzisiaj, które zapadły głęboko w jego pamięć.
Wszyscy je mamy, wszyscy przeżywamy kolejne chwile naszego życia i pamiętamy o nich. Niestety nie zawsze rzeczywiście pamiętamy. Nie zawsze uczymy się na przeszłych błędach i nie zawsze wyciągamy dobre lekcje z naszych zwycięstw. Mijają kolejne lata i łatwo przychodzi nam myśl, że nasze życie jednak wcale takie ciekawe nie jest. Ot, codzienność. Tak i nie. Jak przyjrzeć się z bliska, ta codzienność wcale niekoniecznie jest całkiem szara. Jeśli poświęcimy chwilę, uda się nam zauważyć w tej codzienności chwile piękne, ważne, zmieniające kolejne wydarzenia. Ale tę chwilę trzeba poświęcić.
W mojej ulubionej książce (a jest takich ulubionych książek wiele 🙂 znajduje się taka historia: jeden z bohaterów, spotyka coś nieoczekiwanego, hobbita, w którego istnienie nie wierzył. Wywiązuje się ważna rozmowa:
Ależ one znajdują się tylko w starych pieśniach i legendach przyniesionych z Północy. Czy znaleźliśmy się w świecie legend, czy też chodzimy po zielonej ziemi w blasku dnia?
– Można żyć w obu tych światach naraz. Bo nie my, ale ci, co przyjdą za nami stworzą legendę naszych czasów. (…) Zielona ziemia powiadasz? Jest w niej wiele tematów dla legendy, chociaż depczesz ją w pełnym blasku dnia!
Ciekawe, prawda? Jest coś niezwykłego w tym, że ci którzy przyjdą po nas, właśnie o nas będą opowiadali. To jacy jesteśmy dziś, stworzy te historie, które będą opowiadane kiedyś, w przyszłości. Będziemy dla kogoś zachętą, nadzieją, lub przestrogą. Historia pisze się dzisiaj. Warto o tym pamiętać.
Bardzo lubię historie, opowieści i legendy. Fajnie jest się z nich uczyć. Jedna z takich moich ulubionych historii z przesłaniem to historia zdobycia Jerycha. Miasto zostało zdobyte w zadziwiający sposób – za pomocą wielokrotnego okrążania w milczeniu i następnie zadęcie w trąby (tak, chodzi właśnie o trąby jerychońskie, to w nie właśnie zadęto). Mury runęły w pył i odniesiono ogromne zwycięstwo. Ale najpierw, nie wiedząc jeszcze nic o tym wydarzeniu, które dopiero miało nadejść, i w ogóle nie znając przyszłości, trzeba było przejść przez rzekę, która broniła miasta. Wódz całego narodu, który miał dopiero zamiar zdobyć Jerycho, przeprowadził całą armię i towarzyszących jej ludzi przez tę rzekę bardzo podobnie to tego jak Mojżesz przeprowadził swój lud przez Morze Czerwone. Woda rozstępująca się po obu stronach, suchy ląd po środku, wielkie wydarzenie, CUD! Pod Jerychem woda z jednej strony rzeki wprawdzie po prostu odpłynęła sobie, ale nie zmienia to wielkości wydarzenia. Ok, przeszli. I teraz jest to, co dla mnie najciekawsze. Bóg, który jest sprawcą całego tego przechodzenia i zwyciężania nakazuje przy rzece postawić 12 wielkich kamieni wydobytych ze środka rzeki. Mają stać „zawsze”. Po co? Ano po to, by kolejne pokolenia pamiętały. Aby kiedy do prapradziadka przyjdzie praprawnuczek i zapyta – co to za kamienie, dziadku? ten opowiedział mu historię o wielkim zwycięstwie i o wierności Boga, który stał za tym wszystkim.
Pięknie, prawda?
No i tak sobie myślę, że ja też mam swoje historie. Większe, mniejsze, ale ważne. One sprawiają kim jestem, one kształtują mnie, moje dzieci i moich przyjaciół. Może warto „stawiać kamienie” przy co istotniejszych z nich? Żeby nie zapomnieć o tych wielkich chwilach w nawale codzienności, w zwykłym życiu, które dopiero staje się tematem dla nowej legendy?