Kairos i Chronos – bogowie czy słudzy?
Powoli wypala się już druga świeca na adwentowych wieńcach co oznacza, że coraz mniej czasu zostało do Świąt Bożego Narodzenia. No właśnie niektórzy powiedzą, że zostało mało czasu a inni. że przecież zostało go jeszcze bardzo dużo.
Przypomina mi się jak mały bajtel, Janusz, chodził na roraty do parafialnego kościoła i codziennie oglądał jak maleńka figura przedstawiająca Jezusa schodziła kolejny stopień. Na końcu tej instalacji był żłóbek, w którym maleńki Jezus miał znaleźć się w wigilijny wieczór. Dwadzieścia cztery schody i niekończący się czas. Pamiętam jak dziś, że czas adwentu był najdłuższym odczuwalnym czasem. Czekałem, czekałem a czas prawie stał w miejscu. Przecież to tylko 4 tygodnie, jednak w dziecięcym czasie oczekiwania na święta i, co tu dużo ukrywać na prezenty, które się z nimi nieodłącznie wiążą, była to niemal wieczność. Dziś odczuwam, że tego czasu jest stanowczo za mało. Sprzątanie, zakupy, zwykła codzienna praca i tysiące innych rzeczy zajmują mnie tak, że dziwi mnie kolejna zapalana na wieńcu świeca. To już druga, nie… trzecia niedziela nadchodzi a przecież to te same cztery tygodnie. Czy tak musi być? Czy czas ma rządzić mną czy ja nim?