Wakacje już za nami. Wcześniej trzeba było wszystko przygotować, zaplanować, spakować się i o tym pisaliśmy. W końcu dzień wyjazdu nadszedł. Grupa przyjaciół, dwa samochody, namioty i Rumunia. 
Teraz mamy wspomnienia:  O kupowaniu kawy na Węgrzech, a nawet czterech kaw, w tym jedna bez cukru. Mocno się natrudziliśmy bez znajomości tego dziwnego języka…
O absolutnie fantastycznym polu namiotowym Babou Maramures i jego holenderskim Gospodarzu, który przeprowadził się z Żoną i Córeczką do Breb’u – żywego skansenu, miejsca w którym czas zatrzymał się jakieś sto lat temu a jedynym przejawem nowoczesności jest tutaj stary włoski ekspres do kawy i właśnie kawa. Wyśmienita, podawana w niedzielne popołudnie w malutkim barze pełnym panów w słomkowych kapelusikach… Czy to aż takie nowoczesne? Raczej jednak nie bardzo…
O Monastyrach Maramureszu, strzelistych, smukłych jak żadne inne, które kiedykolwiek widzieliśmy i cerkwiach w Bukowinie. Też jakby przeniesionych z przeszłości, a już na pewno bardzo odmiennych od tego, co znamy z domu. Całe malowane w niesamowity, przytłaczający wręcz sposób. Malowidła tłumaczące historię i życie,  ikony ukazujące ludziom Boga…
i o tym, że „po Paraskewie woda zamarza w zlewie” – zaczęły się zimne poranki…
O popołudniu w Sighișoarze – średniowiecznym, kolorowym miasteczku zbudowanym na wzgórzu. W niemal najwyższym miejscu znajduje się cmentarz i … stara szkoła, do której prowadzą zadaszone schody. Uczniowie nie mieli wymówki podczas brzydkiej pogody.Opodal starego miasta znaleźliśmy miejski basen łączący w niezwykły sposób błękit z czerwienią. Ciekawy kontrast… Było tam też maleńkie pole namiotowe.
O zamku Bran, który nigdy, nawet z daleka, nie widział Draculi, ale który był letnią rezydencją rumuńskiej królowej Marii. Maria była postępowa i w swoim średniowiecznym zamku miała windę i trzy telefony… 🙂 Przeurocze miejsce. Zamek Bran zajął pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu „zamki, domy i pałace”…
I Konstanca – miasto, które zbudziło się z długiego snu i próbuje nagle, chaotycznie, wszędzie naraz zacząć żyć od nowa…
Te wspomnienia już z nami zostaną. Tę drogę już przeszliśmy a przed nami kolejne. W tak wielu miejscach jeszcze nie byliśmy, tak wielu rzeczy jeszcze nie znamy. To w sumie oczywiste, ale kolejny raz powalił nas ogrom i piękno świata, który jest wokół. Bliżej i dalej. 
Naszym marzeniem stał się powrót w zupełnie niesamowite rumuńskie góry. Zauroczyły nas na jeszcze wiele wypraw, a przynajmniej taką mamy nadzieję…

Wesoły cmentarz w Sapancie

Babou Maramures – pole namiotowe ponad wszystkie inne

Breb – wioska skansen

Kawa w Brebie

Monastyr w Barsanie
Creasta Cocosului w Górach Gutai

Widok z Creasta Cocosului

Alpy Rodniańskie

Alpy Rodniańskie – tu jeszcze wrócimy

Trzej młodzieńcy w piecu ognistym

Drabina cnót

Moldovita

Marginea – można pooglądać panów przy pracy a później zakupić ich wyroby

Mapa monastyrów Rumunii – jest co zwiedzać

Sigisoara

Basen w Sigisoarze

Zbudujmy sobie ruiny!!! Rupea

Viscri

Można tutaj kupić taki chleb

Brasov

Zamek w Bran

Zamek chłopski Rasnov

Uliczki w Sibiu

Panorama Sibiu z wieży w murach miasta

Czesanie plaży w Konstancy

Centrum miasta – Konstanca
Wschód słońca nad Morzem Czarnym

Trasa Transfogaraska

Fogarasze

Fogarasze

Lakul Balea

Fogarasze