Festiwal – dzień III – Najdroższy deser świata
Z powodu braku prądu na terenie całego Festiwalu i okolic nie udało się nam wczoraj niczego umieścić na blogu. Zdążyliśmy opisać tyle:
Wczoraj po południu, po wykładach i obiedzie poszliśmy na deser. Zabraliśmy z sobą aparat fotograficzny. Usiedliśmy przy fontannie, tuż przy głównym slotowym placu i jedliśmy fantastyczny jogurtowy deser. Rozmawialiśmy ze znajomymi o bardzo ważnych sprawach i po chwili poszliśmy dalej. Bez aparatu.
W życiu nie wszystko wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Zgubiliśmy aparat i niestety, jak na razie nikt go nie oddał. Jeśli ktoś zastanawiał się widząc kolejny wpis dlaczego nie ma na nim zdjęć, to właśnie dlatego.
Kiedy zorientowaliśmy się co się stało nie było łatwo. Ale rozmawialiśmy. To jednak mimo wszystko jednak tylko rzecz. No tak, ale naprawdę jedna z najcenniejszych, jakie mamy.
No właśnie… Co jest w naszym życiu naprawdę cenne? Czy na pewno są to rzeczy?
Festiwal – Dzień IV
Aparat się znalazł. Sam. Ktoś przyniósł go prosto do naszego namiotu. Taki jest Slot. Wszystkie festiwalowe atrakcje są bardzo fajne, koncerty, warsztaty, panele dyskusyjne, zabawy, kafejki i mnóstwo rzeczy, które dzieją się zupełnie spontanicznie. Całość odbywa się w fantastycznym pocysterskim klasztorze, a jednak nie to stanowi o jego wyjątkowości. Dziś „dorwało mnie” SlotTV i dziewczyna zapytała co jest najważniejsze na Festiwalu. LUDZIE.

To niesamowite miejsce, w którym ludzie oddają zgubione aparaty fotograficzne, wypasione komórki i pełne portfele. To czas, który upływa na rozmowach, dyskusjach i spotkaniach z drugim człowiekiem. Z jakiegoś powodu, ludziom tutaj naprawdę się chce. I robią to, co chcą robić. Dla innych. Każdy coś wnosi, i każdy coś dostaje.