W starej, portugalskiej twierdzy El Jadida (Maroko) można do dziś zobaczyć cysternę, która zaopatrywała w słodką wodę całe miasto w porze suchej oraz w trakcie ewentualnych oblężeń. W czasie deszczu kanałami zbierano do niej wodę, a następnie z tej zebranej wody korzystano. W Maroku jeszcze nie byliśmy; cysternę znamy ze zdjęć i opisów, ale może kiedyś?

Po lekturze książki Gary’ego Chapmana „5 języków miłości” nietrudno o skojarzenie ze zbiornikiem miłości, o którym pisze. Każdy z nas ma podobny zbiornik i chociaż nie zbieramy w nim wody, jest nam niezbędny do życia. Zbieramy w nim bowiem miłość; poczucie bycia ważnym i kochanym. A to ono daje nam siły do życia. To z jego powodu czasem potrafimy przejść nawet najtrudniejsze chwile i wręcz czuć się silniejsi, a czasem najdrobniejsza sprawa urasta do rangi nierozwiązywalnego problemu.

To trochę jak z kontem w banku. Jeśli mamy na nim mnóstwo zgromadzonych oszczędności, nawet dość spore wydatki powodują poczucie satysfakcji, a nawet ulgi i bezpieczeństwa. Wydaliśmy wprawdzie sporo, ale coś za to mamy (kupiliśmy) i jeszcze całkiem sporo nam zostało. Jest dobrze.

Zupełnie inna sprawa, jeśli jesteśmy od dawna na debecie, bank nie chce nawet z nami rozmawiać, mamy długi – wtedy nawet najdrobniejsza konieczność wydania kilkunastu złotych owocuje ogromnym stresem, poczuciem bezsilności i utraty poczucia bezpieczeństwa. W pewnym sensie nie da się więc obiektywnie ocenić skali finansowych problemów, bo zależy ona przede wszystkim od zasobności naszego portfela. I ze zbiornikiem miłości jest podobnie – jeśli jest zapełniony; czujemy się ważni i kochani – nie ma sprawy, przez którą nie damy rady przejść. Bywa trudno, jasne że tak, ale jakoś dajemy radę i na koniec czujemy się wręcz wzmocnieni.

Zbiornik miłości, konto emocjonalne – obojętnie jak nazwane, zapełniamy w bliskich relacjach. I nie robimy tego sami. Robią to dla nas nasi bliscy – to oni „są deszczem”, który na nas pada. W dzieciństwie są to przede wszystkim rodzice (dbajmy więc o to poczucie bycia kochanym u naszych dzieci) a później inni, przede wszystkim najbliższa osoba; żona czy mąż. Życiowe problemy, zmęczenie, wyzwania, stres, codzienna praca wyciągają nasze środki bez litości, ważne jest więc zapełnianie zbiornika miłości tych, których kochamy – to największa rzecz jaką możemy dać naszym bliskim. A i dla nas samych o wiele lepiej jest być z kimś, kto jest szczęśliwy i czuje naszą miłość :). Porównanie do konta jest o tyle lepsze, że podobnie jak w finansach, funkcjonuje tutaj coś w rodzaju walut – języki miłości. Jest ich 5 i w najbliższym czasie przyjrzymy się każdemu z nich po kolei, bo zwykle jeden z nich jest naszym własnym i to w nim najlepiej emocje wyrażamy i sami rozumiemy. Kiedy ktoś mówi do nas w obcym języku, mimo jego najlepszych chęci możemy nigdy nie zrozumieć o co mu chodzi – i tak się czasem dzieje kiedy ktoś okazuje miłość swoim sposobem, który niekoniecznie oznacza to samo dla jego najbliższych. Znowu jak w banku – tracimy na przewalutowaniu naszych środków.