Tatusiu, Ty to masz dobrze! Ożeniłeś się z mamusią a ja… Ja będę musiał ożenić się z jakąś zupełnie obcą kobietą. To jest niesprawiedliwe!
Tak, albo bardzo podobnie, dawno, dawno temu synek naszych znajomych zaskoczył swoją przenikliwością i ubawił serdecznie rodziców i całkiem spore grono wujków i cioć.
Ale… jest coś na rzeczy. Zwykle nie myślimy o tym decydując się na małżeństwo, ani później, kiedy już oficjalnie mówimy sobie „tak”, ale przecież właśnie tak z pewnego punktu widzenia to wygląda. Dwoje zupełnie sobie obcych ludzi, z różną historią, różnymi oczekiwaniami, różnymi wzorcami, różnymi… – właśnie! Tych „różnych” jest zwykle zasadniczo więcej niż podobnych – podejmuje decyzję i zaczyna budować swoje małżeństwo. W sumie niezależnie od tego jak długo młodzi znają się przed ślubem, czeka ich wszystkich kilka niespodzianek. I nie wszystkie są miłe.
Oj, no, przesada. Przecież się kochamy!
No i tutaj często jest właśnie część problemu. Kochamy się, zakochaliśmy się i świata nie widzimy poza ukochaną osobą. To ona jest najlepszym kimś, kogo w ogóle mogliśmy spotkać, jest najwspanialszym człowiekiem i niemal (to „niemal” dodajemy, żeby ktoś nie pomyślał, że całkiem rozum nam odebrało) doskonałością, chodzącym ideałem.
I dobrze. Bardzo dobrze!
To wspaniałe uczucie, takie bycie zakochanym. Człowiek nie tyle chodzi, co z lekkością unosi się nad przeszkodami. Jest jakiś lepszy, szlachetniejszy, piękniejszy…
Ktoś mnie pokochał!

Pytanie jak sprawić, żeby nasze „chcę być z Tobą zawsze”, „zawsze będę Cię kochać” i podobne deklaracje naprawdę miały znaczenie a nie były jedynie bardziej lub mniej pobożnym życzeniem; marzeniem, o którym tak naprawdę trochę wątpimy, bo przecież wszyscy widzimy jakie jest życie.
Wydaje nam się, że choć wskazówek może być wiele, dwie są szczególnie istotne.
Pierwsza z nich to wziąć głęboki oddech i uświadomić sobie, że ukochana osoba jest człowiekiem. Aż, ale i tylko. Czy Cię zawiedzie? Na pewno. Czy rozczaruje? Wiele razy. Czy będzie przykra? Bez wątpienia. Czy będziesz ją kochać również wtedy?
Na dodatek jest naprawdę człowiekiem zupełnie obcym. A to oznacza, że czasem zupełnie niezrozumiałym. Będzie kierować się absurdalnymi dla Ciebie przekonaniami, zdradzi całkiem inne, obce oblicze w jakiejś sytuacji. „Nie poznaję Ciebie”! jest często okrzykiem takiego właśnie niemiłego zaskoczenia. Niekoniecznie oznacza, że Ukochany czy Ukochana jakoś bardzo się zmienił/a. Być może to kim jest było do tej pory niedostrzegane. Trzeba więc być przygotowanym na niekoniecznie miłe niespodzianki.
Teraz druga. Jeśli chodzi o naszą karierą zawodową, zdrowie czy rozwój osobisty – jakoś nie mamy wątpliwości, że sprawa jest w naszych własnych rękach. Pokonujemy przeciwności, pniemy się z mozołem oddając czas, energię i pieniądze aby zdobyć kolejny szczebel, wspiąć się wyżej, osiągnąć kolejny etap. To oczywiste.
Co byłoby gdybyśmy z równym samozaparciem oddali się budowaniu naszego małżeństwa?
No właśnie. Kiedyś każdy z nas pewnie usłyszał, że prawdziwa miłość przychodzi właśnie bez wysiłku, jeśli zaczyna kosztować, zaczyna być trudna to znaczy, że nie była prawdziwa.
Chciałabym znaleźć w życiu chociaż jedną wartościową rzecz, która przychodzi bez wysiłku. Wtedy może przestałabym się śmiać z powyższej „mądrości”. U mnie jedyne, co nie kosztuje żadnej pracy, to bałagan w kuchni i kurz w całym mieszkaniu. Chociaż nawet ten bałagan muszę chyba skreślić z listy, bo nawet on zwykle jest skutkiem jakichś działań. Zostaje kurz.
Tym się różni zakochanie od prawdziwej miłości. Zakochać się można właśnie bez trudu. To się samo dzieje. Spotykamy się, jedno spojrzenie i… BUM!!!
Druga wersja jest taka, że znamy się wiele lat, panuje spokój, rozmawiamy albo nie, spotykamy się przy różnych okazjach, albo nie i…BUM!!!
Co z tym zrobimy to już nasza sprawa. Ktoś kiedyś zauważył, że jeśli tak się sprawy mają to nie warto się żenić (lub wychodzić za mąż).
Otóż warto. Jeszcze jak warto!
Naprawdę nie ma chyba na świecie większej satysfakcji niż życie wewnątrz spełnionego i wcąż spełniającego się marzenia – „zawsze będę Cię kochać”.

Przypominamy o walentynkowej promocji książki
 „Istota małżeństwa” Timothy i Kathy Keller tutaj 

A na koniec stara, ale nadal niesamowicie sympatyczna piosenka 🙂