Miał być odcinek drugi – więc jest. (jeśli jeszcze nie czytałeś/czytałaś części pierwszej, to link jest TUTAJ) Pod ostatnim odcinkiem pojawił się komentarz dotyczący tego, że kiedy jesteśmy zranieni, mamy jakieś trudne przeżycia, czasem stajemy się jedną wielką reakcją obronną. To prawda. Ale prawdą również jest to, że możemy sobie z tym poradzić. Inna rzecz, że niekoniecznie musimy doszukiwać się wielkich traum w swoim życiu żeby zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej się zachowujemy wobec najbliższych. Niestety nie ma na tym świecie sposobu na to, żebyśmy nigdy ale to nigdy się nie zranili. Miejsce, w którym póki co żyjemy, jest miejscem, w którym coś poszło nie tak. To trochę tak, jak w bajce o Królowej Śniegu, w której oko i serce Kaja zostały przeszyte odłamkami diabelskiego zwierciadła. Chłopiec we wszystkim, co dobre i piękne widzi zło i brzydotę. Gesty miłości, przyjaźni i troski odbiera jako zagrożenie i w końcu ucieka przed nimi w objęcia prawdziwego wroga… To jest bajka o nas. Każdy z nas ma taki okruch w sercu i każdy, niestety, czasem tak właśnie patrzy na świat. I z jednej strony to nie jest nasza wina, a z drugiej – możemy pozbyć się tego okrucha. I czasem bardzo, ale to bardzo potrzebujemy Gerdy, która przejdzie całą śmiertelnie trudną drogę i nas uratuje. Pamiętacie?
 Gerda weszła do olbrzymiej sali, pustej, białej i cichej. Nagle zobaczyła Kaja. Poznała go natychmiast. Z okrzykiem radości pobiegła ku niemu, obie ręce zarzuciła mu na szyję i mocno przyciskając go do serca, wołała uradowana
– Kaju! Kochany Kaju! Znalazłam cię!
Lecz Kaj siedział cichy, sztywny, nieruchomy — a taki zimny! Gerda wybuchnęła płaczem. Jej łzy gorące padały mu na piersi, przenikały do jego serca, roztopiły lodową bryłę i spłukały z niej okruszynę czarodziejskiego zwierciadła, które było przyczyną całego nieszczęścia. I nagle serce zabiło mu mocniej, zimny dreszcz przebiegł ciało, zdumiony podniósł oczy na Gerdę, a ona zaczęła śpiewać:
Co ja kocham na tym świecie?
Złote słonko, jasne kwiecie!
Boże ptaszki śpiewające…
A kiedy wymówiła słowa: „Wszystko kocham serca biciem, a przestanę chyba z życiem!” — Kaj przypomniał sobie nagle krzaczek róży, dom, rodziców, babkę, Gerdę i wszystko, co się stało i zrobiło mu się tak smutno, tak smutno w tej wielkiej, białej, pustej, strasznej sali, że wybuchnął ogromnym płaczem, a ze łzami spłynął natychmiast i drugi okruch czarodziejskiego szkła, który mu tkwił w oku.
Wówczas dopiero poznał naprawdę Gerdę i wydawała mu się tak piękną jak dawniej i uczuł, że ją kocha tak mocno jak dawniej i aż krzyknął z radości i objął ją także rękami. I ściskali się serdecznie oboje, płacząc i śmiejąc się razem ze szczęścia.

Jak rozmawiać, zwracać uwagę, dawać feedback? Tak jak Gerda. Wytrwale i cierpliwie, okazując miłość, wierząc, że cała ta droga ma sens i dostrzegając oczyma kochającego serca, że w tym zimnym, niewrażliwym, zranionym Drugim tli się miłość i życie, które tylko czeka. Być może na to, by roztopić je łzami. 

Tutaj jednak uwaga. To nie jest tak, że mogę powiedzieć: No tak, gdyby On/Ona była taka jak Gerda to by mi pomogła. Muszę znaleźć kogoś, kto mi pomoże i mnie „naprawi”.  Nie można ode mnie wiele oczekiwać, bo mam zły okruch w sercu. Prawda jest taka, że ma go każdy z nas. I o wiele ważniejsze niż czy „moja Gerda” jest wystarczająco dobra, jest pytanie o to kim ja sam/ sama jestem dla najbliższej mi osoby. Gdzieś w końcu jest to pytanie o miłość. Czy dbam o swoje własne emocje, ciepełko w okolicy serca i miłe uczucie bycia dla kogoś ważnym, czy ,czasem nawet wbrew swoim uczuciom, dbam o Drugiego, o Jego życie, Jego Rozwój; buduję naszą miłość i nasz związek, choć niekoniecznie jest to lekkie, łatwe i przyjemne.