Wczoraj mój dzień pędził jak szalony. On naprawdę uciekał! Pędziłam z zadyszką aby dotrzymać mu kroku i mało nie pogubiłam nóg. Ostatecznie wszystko, co zaplanowałam zrobiłam, i tylko jeden storczyk, który miał się moczyć 15 minut, siedział w wodzie ponad trzy godziny, bo o nim zapomniałam. Ale to mu nie zaszkodziło. Pełen sukces! Organizacyjnie dałam radę, chociaż nie było łatwo. Miałam wrażenie, że ziemia kręci się coraz szybciej i każda godzina trwa najwyżej pół. Wtedy dostałam SMS’a od córki: „hej mamo, dziwny dzisiaj dzień. Niby jestem w pracy i mam co robić, ale okropnie mi się dłuży. Jakby czas zatrzymał się w miejscu (…)”  CO??? Jak to się dłuży? Tylko przy tym jednym SMS’ie spędziłam chyba piętnaście minut i teraz muszę nadganiać! Okazuje się, że czas rzeczywiście jest dość względnym pojęciem. Kiedyś nawet o tym pisaliśmy (tutaj) – kiedy robię pilne rzeczy i do tego mam bardzo konkretne ramy czasowe, potrafi pędzić jak oszalały tylko po to, żeby w nudnym towarzystwie, w miejscu, w którym być muszę, pełznąć jak ledwo żywy leniwiec, który w szczytowej formie swojego leniwcowego życia rozwija zawrotną prędkość 0,24 km/h a jego futro porastają algi. Ta zadziwiająca właściwość czasu, który mamy do dyspozycji, wcale nam nie pomaga, i choć podobno wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny każdej doby, jest jakoś tak, że jedni mają tego czasu mniej, a inni jakby więcej.
Jednym z moich wczorajszych zajęć była dwudziestominutowa jazda tramwajem. Natrafiłam w trakcie jej trwania na artykuł Pani Blogerki o tym „jak ja to robię, że mam na wszystko czas?” Pani ma dzieci, dom i prowadzi bloga. Jest na bieżąco i ma czas na fitness i na paznokcie. Twierdzi, że kluczem do sukcesu jest organizacja i planowanie. W pewnym momencie wspomina mimochodem, że ma też do pomocy panią, która pomaga jej sprzątać i drugą panią, która pomaga jej przy dwójce dzieci, które chodzą już do szkoły. Żeby było jasne – nie jestem przeciw. Jeśli kogoś stać, to zatrudnia kogoś innego żeby robił coś, czego sam robić nie lubi czy nie umie i płaci za to. Obie strony są zadowolone. Ale większość moich znajomych nie ma pani do pomocy ani przy sprzątaniu, ani przy ogarnianiu dzieci. A radzić sobie trzeba. I sama też wcale nie czuję się bohaterem z powodu wychowania dwójki dzieci w czasach, kiedy pampersy kupowało się na sztuki i tylko na specjalne okazje jak na przykład wyjazd w góry. Pani Blogerka ma nieco inne od moich priorytety i na przykład „na paznokcie” umawia się z dwu- lub trzy- miesięcznym wyprzedzeniem, a ja … wcale, ale żadna z nas nie jest z tego powodu lepszym ani gorszym człowiekiem. Ona ma po prostu prawdopodobnie ładniejsze paznokcie. Tyle. Wracając do meritum – organizacja i planowanie. Nie do końca w tym tkwi tajemnica sukcesu tych, którym się udaje. Oni nie dość, że potrafią się zorganizować i przygotować plan – jeszcze go wykonują! Bez tego można mieć niezłą kupkę wydrukowanych planów na każdy dzień. I ta kupka może rosnąć i być źródłem coraz większej frustracji.
Dobra wiadomość jest taka, że człowiek uczy się całe życie i nawet, jak czegoś nie umie, to jednak może się nauczyć. Żyjemy w świecie, który wymaga od nas radzenia sobie z czasem. Nasi dziadkowie, czy nawet rodzice, nie musieli tego robić; ich życie wyglądało nieco inaczej. Ja sama, wychowując dzieci dwadzieścia kilka lat temu, żyłam inaczej niż młode mamy dzisiaj. I moje rady niekoniecznie będą im bardzo przydatne. Ale małymi lub większymi krokami można się nauczyć panowania nad czasem, a nawet trochę czasu sobie zrobić. O tym jak, będzie trochę więcej w jednym z następnych postów a tymczasem mamy niespodziankę!
  Zapraszamy na kurs „Produktywność krok po kroku” prowadzony przez zaprzyjaźnionego z nami Piotra. Kurs jest kursem internetowym, trwa 30 dni, rozpoczyna się 9 kwietnia, w poniedziałek i bardzo go polecamy :). Link do kursu jest tutaj: TUTAJ – Kurs „Produktywność krok po kroku”
Teraz niespodzianka – dla naszych czytelników Piotr przygotował 10% kod rabatowy na kurs. Ten kod to DOBRZENAMRAZEM, bo jaki inny mógłby być kod na naszym blogu?
🙂